Cykliczność, czyli podstawowe prawo Natury
Cykliczność, czyli podstawowe prawo natury
Przemijamy — odradzamy się — przemijamy
Wszystko w otaczającym nas świecie wpisane jest w ten rytm, pierwotny, towarzyszący człowiekowi od zawsze.
W czasach gdy mogliśmy polegać tylko na naturze, wpisana w nią cykliczność nie stanowiła tematu do rozważań. Nie analizowano naszej zależności od naturalnego rytmu, jakim kieruje się wszystko, co nas otacza — swoistego pulsu Wszechświata. Ludzie poddawali się jemu w pełni naturalnie, czerpiąc z mądrości natury.
Dzisiaj, na drodze naukowego poznania rodzi się wiele pytań, wiele teorii, pragniemy wytłumaczeń, badań, faktów i liczb. Dzięki nauce odkrywamy wciąż więcej i więcej, ale…
czasem napotykamy trudności, pewna część świata wręcz wymyka się nauce. Wówczas głodnemu wyjaśnień rozumowi w sukurs przychodzą emocje, uważność, skierowanie energii do wewnątrz i powrót do pierwotnego połączenia z naturą.
W tym niemalże mistycznym i zarazem idealnym współistnieniu znajdujemy odpowiedzi. Zawarte są w spotkaniu dwóch światów: wytłumaczalnego i wymykającego się liczbom i teoriom, głowy i serca, świadomego i nieświadomego poznania.
Wszystko płynie
Cykle natury są niezmienne. Jedne bardziej dynamiczne, jak fazy Księżyca, inne nieco rozciągnięte w czasie, jak pory roku, jeszcze inne tak rzadkie, że nie jesteśmy w stanie dostrzec ich zmienności podczas naszego życia.
Cykliczność wpisana jest również w nasze istnienie. Narodziny i śmierć, poszczególne etapy naszego życia — dopełniające się i otwierające przestrzeń na nowe oraz z pozoru czysto fizjologiczne, jak menstruacja.
Przebudzenie, rozkwit, łagodne zamieranie, odpoczynek
Jedną z najbardziej odczuwalnych zmian w naturze związanych z cyklicznością jest zmienność pór roku oraz fazy Księżyca. Wpływ zarówno jednych, jak i drugich wyraźnie odczuwamy w swoich emocjach oraz w ciele. Rezonują w nas.
Niegdyś to one wyznaczały rytm życia człowieka. Pory roku określały czas aktywności i odpoczynku, moment kierowania energii na zewnątrz i zatapiania się w swoim wnętrzu.
Ciepłe, pełne światła miesiące pozwalały na wyjście do świata i czerpanie z niego intensywnie. Na powolne rozbudzanie się wraz z naturą, karmienie się nią nie tylko w duchowym wymiarze, ale również czysto fizycznym.
Z pewnością każdy z nas może przywołać w pamięci obrazy pełne zapachów i dźwięków ze spacerów leśnymi ścieżkami i smak zebranych po drodze jagód czy poziomek.
Gdy dnia ubywało, czas zwalniał, a świat się wyciszał, ludzie zgodnie z tym rytmem zmieniali swoje zachowania. Gromadzili dobra na wzór zwierząt, aby przetrwać nadchodzący czas ciemności.
Dziś wciąż przygotowujemy zapasy na zimę, robimy przetwory czy wracamy z lasu z koszami pełnymi grzybów.
Gdy nadchodziły długie zimowe noce nasi przodkowie kierowali energię do wewnątrz. Przy ogniu rozświetlającym mrok zatapiali się w swojej ciemności, bez strachu i tęsknoty za słońcem. To był czas pokory i uważności, poszukiwania odpowiedzi w sobie i siły na rozpoczęcie nowego.
Głęboka zaduma i wpatrywanie się w hipnotyzujący ogień trzaskający w kominku, gdy na zewnątrz szaleje deszcz lub zamieć. Kto z nas nie doświadczył magii takiej chwili?
Z dnia na dzień wciąż dalej i dalej…
Cóż… Goniąc w codzienności przegapiamy pierwsze ciepłe promienie słońca, choć tak bardzo wyczekiwane, a celebrowanie leniwych letnich wieczorów odkładamy w nieskończoność. A gdy nastanie jesień i zima jest nam trudniej pogodzić się z ich aurą, z małą ilością światła słonecznego, brakiem barw i dźwięków rozkwitającego życia. Ten czas postrzegamy jako coś, co musimy przetrwać, a nie jak niezwykle potrzebne powolne zanikanie na zewnątrz i docieranie do środka.
Zapominamy o tym, że każdy z tych etapów wpisany jest w nasze istnienie od zawsze. I choć powtarzalny niesie coś nowego. My, zmieniając się z roku na rok, coś innego i pełniejszego potrafimy w nim zobaczyć.
Pomimo że kultywujemy tradycje naszych przodków, odwzorowujemy zwyczaje (czasami nieświadomie), umyka nam często fakt, że w każdej czynności podyktowanej zmiennością pór roku, jest coś więcej.
Jesteśmy w niej my, z naszym światem emocjonalnym i duchowymi potrzebami. Jesteśmy my, połączeni z naturą, która nas budzi, syci i kołysze.
Miesiąc, sierp, Luna
Cykliczność świata to również fazy Księżyca. Choć zamknięte w około 29 dniowym okresie odzwierciedlają w swoim energetycznym przepływie pory roku. O rezonowaniu z poszczególnymi etapami cyklu lunarnego roślin, zwierząt oraz zjawisk zachodzących na Ziemi, wiemy od dawna. Ta mądrość naszych przodków, tak jak w przypadku pór roku jest również obecna w naszym życiu.
I choć w ogólnej świadomości zapisały się głównie dwie fazy Księżyca, jakimi są: pełnia i nów, to czas, gdy go przybywa i ubywa jest równie ważny.
Dlaczego?
Bo to elementy zamkniętego cyklu. Początek nowego, narastające wibracje, kulminacja i wyciszenie.
Przepływy.
Nasz świat wewnętrzny, emocje oraz ciało rezonują z energetycznym cyklem lunarnym, wibracje ze zmienną siłą wypełniają nas i wszystko wokół.
Nów to początek, to nowe — silne i pełne energii działanie. To cudowny czas powstawania. Napełnia nas swoją mocą, daje silne wsparcie w realizacji zamierzeń, w osiągnięciu celów. Przechodząc w I fazę Księżyc wciąż nasyca nas swoją energią, nasze ciało staje się bardziej chłonne i otwarte, a umysł jaśniejszy. II faza i pierwsza kwadra to czas oczyszczenia, ale również gromadzenia energii. Pełnia, jak sugeruje jej nazwa to moment kulminacyjny, najwyższy stopień nasycenia energetycznego, ale również czas ekspresji i wyjścia do świata. Luna pobudza nasze ciała i emocje, nasz wewnętrzny świat niemalże pęka w szwach. Pełnia to czas, w którym powinniśmy zwrócić się do siebie i świata z dużą akceptacją, czułością i łagodnością. W III fazie i drugiej kwadrze odczuwamy stopniowe wyciszenie, choć nie brakuje nam sił, to jednak bardziej energię zamykamy w naszym wnętrzu niż emanujemy nią na zewnątrz. Energia IV fazy Księżyca działa na nas oczyszczająco, przygotowuje nasz świat na nowe.
Kobieta miesiączkująca — kobieta lunarna
Cykl lunarny znajduje swoje odbicie w naszej kobiecości. Cykl menstruacyjny jest odzwierciedleniem zmiennej energii księżycowej. Niegdyś, gdy kobiety były silnie związane z naturą, było to dla nich oczywiste. Menstruacja i owulacja były wpisane w cykl naturalnego porządku świata, pozbawione wstydu, walki z własnymi emocjami, porzucaniu ciała, umniejszaniu mu, poprzez traktowanie jako nieczyste lub ułomne.
Kobieca cykliczność to piękna podróż po mapie naszego świata. W bezpiecznej świadomości zmian odnajdujemy zrozumienie, akceptację i miłość do nas samych. Tak jak fazy Księżyca zmienia się nasz świat emocjonalny oraz nasze ciało, zmienia się nasza świadomość i odczuwanie wszystkiego wokół. Naszym przodkiniom, których życie regulowała natura, moment menstruacji wyznaczał nów, a owulację pełnia.
Nów to czas zimy, menstruujące kobiety stają się bardziej wrażliwe, wycofane ze świata zewnętrznego, zapadają się do wewnątrz, trwają w głębokiej obserwacji własnego istnienia. W łagodności i uważności przygotowują się do napełniania energią.
Pierwsza kwadra, łagodna wiosna, to czas, w którym kobiety delikatnie rozkwitają, budzą się ich ciała i umysły, a wewnętrzny świat powoli wzrasta energetycznie. To powrót do świata zewnętrznego.
Owulacja, która następuje w czasie pełni jest kwintesencją naszej kobiecej energii, stajemy się pięknym, słonecznym i gorącym latem. Nasza płodność przejawia się nie tylko w fizyczności, ale również we wszystkim, co robimy. Kreujemy z pasją.
Po owulacji następuje ponowne łagodne wycofywanie, czas na uporządkowanie świata, na spotkanie ze sobą na płaszczyźnie głębokich emocji. Jak w drugiej kwadrze, powoli zanika energia kierowana na zewnątrz a uwaga płynie do tego, co w środku.
Powrót do natury, powrót do siebie
Wiele współczesnych kobiety żyjących pośród dobrodziejstw cywilizacji zatraca zdolność energetycznej synchronizacji z cyklem lunarnym, choć ich cykl przebiega tak, jak przebiegał u ich przodkiń.
Jednym z czynników, które mają na to wpływ jest sztuczne światło. Rytm naszego dnia nie wyznacza już światło słoneczne, choć zmiany w naturze i cykl Księżycowy wciąż są takie same. Kolejnym może być pęd życia, który oddala nas od siebie samych. Mamy coraz mniej czasu na zanurzenie się w naszej kobiecości, w cykliczności. Zatracamy uważność i zdolność obserwacji zmian zachodzących w naszym ciele i emocjach.
Niestety odbija się to negatywnie na naszych ciałach, generując wiele dolegliwości związanych z menstruacją, a nawet zaburzenia cyklu. Łagodność wobec zmian i akceptacja cykliczności wpisanej od zawsze w naszą naturę pozwala na osadzenie się w naszym kobiecym wewnętrznym świecie, pozwala na bycie bliżej siebie, na zrozumienie. Warto wsłuchać się w swoje ciało, obserwować siebie, swoje myśli, pragnienia. Odkryć melodię naszej wewnętrznej kobiecej pieśni i dać się jej porwać.