Tydzień Darów – spiralą prosto do serca
Każdy ma dary i talenty, które czynią Cię wyjątkowym takim, jakim jesteś.
Czasem przeżywamy gorsze chwile, wpadamy w otchłań rozpaczy, ale każde umieranie czyni Cię tym, kim jesteś.
O darach zdarza nam się zapominać, zwłaszcza kiedy wali się grunt pod nogami, a świat przestaje wyglądać tak jak chwilę wcześniej. Nadchodzą fale emocji, umysł szepce jak znów zawiedliśmy, a my pogrążamy się i… Podnosimy. Rodzimy się. Spirala życia.
Współczesny świat narzuca nam jacy powinniśmy być, tworzy programy, w których poruszamy się między jednym porównaniem, a drugim. Kiedy nie spełniamy oczekiwań, przychodzi ten stan, który pewnie dobrze znasz i masz pełne prawo do tego, aby się w nim rozgościć. Pełne przeżywanie wszystkiego rozpuszcza blokady, powoduje swobodny przepływ energii, nawet jeśli w tej chwili wydaje nam się inaczej. Wdech i wydech.
Dziś chcę podzielić się z Tobą osobistą historią (w końcu to blog osobisty ;)), która nie ma początku, ani końca, ale chcę umiejscowić ją jakoś w czasie, żeby nadać jej właśnie tę formę.
Już jakiś czas temu wspominałam wam o Tygodniu Darów, który pojawił się całkowicie “przypadkowo”, ale jakaś fala nadała temu kierunek, a ja dałam temu uwagę.
Wiadomo, że wszystko zaczęło się o wiele wcześniej, ale tym punktem zwrotnym był rytuał uzdrawiania narodzin, który odbywał się na jednym z kręgów, na które cyklicznie jeżdżę. Niby się urodziłam, coś tam umarłam, gdzieś tam to poszło, ale nie do końca.
Po powrocie warstwa po warstwie zaczęłam nurkować głębiej i nie był to stan, w którym czułam się komfortowo, ale tak jak pisałam na początku – postanowiłam się w tym stanie rozgościć i dać sobie pełne prawo do bycia w nim.
Jednak te wszystkie narzędzia, które znam nie pomagały, czas mijał, a ja odbijałam się od wiem i nie wiem jak piłeczka pingpongowa. Niby w porządku, ale nie do końca, moje ja-wszystko-sama zaczęło się rozwarstwiać i postanowiłam, że poproszę o wsparcie osobę ze starszyzny kręgu, na którym “to wszystko się zaczęło”.
Dzień później jechałam prowadzić warsztat i na nim również poprosiłam Przodków oraz Sprzymierzeńców o wsparcie i było to jedno z najbardziej transowych doświadczeń w moim życiu. Wystarczyło poprosić…
I tu rozpoznałam pierwszy Dar, jaki mam przy sobie, a który tak trudno było mi całe życie przyjąć – Dar proszenia o wsparcie i sięgania po nie. I że to dopiero oznaka siły, a nie jak większość życia myślałam – słabości. Przyjęłam ten Dar do swojego serca i poczułam lekkość.
Następnego dnia poszłam na jogę, na którą myślałam, że się nie zbiorę, ale siła wróciła i jakoś tak mi inaczej. Po praktyce zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia od znajomej, więc oddzwoniłam od razu. Zapytałam, jak się czuje, a od drugiej strony zaczęły spływać do mnie piękne historie o miłości, podróżach, wyśnionym raju… Słowo goniło słowo, zgniatało przestrzeń między nimi, a pomiędzy tymi słowami… No właśnie. Po wysłuchaniu znajomej zapytałam ponownie “jak się czuje?” i zanim jeszcze wypowiedziałam ostatnie słowo znów przepływ, radość życia. Więc po wysłuchaniu ponownie zapytałam “to jak się czujesz?” i po drugiej stronie… Pękło. Przyszedł szloch, łzy, żal i tęsknota. Bolesna relacja, w której trudno się odnaleźć, wdech i wydech… Wysłuchałam. Wsparłam. Miałam zasoby, by to zrobić bo sama wcześniej po to wsparcie sięgnęłam.
Zasmuciło mnie to, że żyjemy w czasach, w których tak trudno nam mówić o emocjach i tym, co w nas żywe… Ale w tym wszystkim przyszedł do mnie kolejny Dar.
Dar słyszenia. Jak często słuchamy swoich historii, przepuszczamy jednym uchem, wypuszczając drugim? Potakujemy sobie, jak z automatu. Znam to miejsce koloryzowania świata, zagadywania tego, co żywe w Tobie. A potem już nawet tych słów brakuje i w sumie tak jesteś i nie jesteś, ale dalej żyjesz… Dziesięć lat temu nie wiedziałam, że można inaczej…
Dziś przyjmuję ten Dar do swojego serca, z pełną świadomością, uczuciem i mocą.
Był tam, cały czas, dziękuję za przypomnienie.
Tydzień Darów zaczynał być już dla mnie bardziej świadomy, więc postanowiłam pójść za tym dalej 😀 Następnego dnia zabrałam się na randkę do lasu i tworzyłam amulety…
Dla siebie. Z intencją, w przepływie, zaufaniu. Każdy amulet wywoływał uśmiech na mojej twarzy i głębokie poruszenie. Leżałam sobie z nimi na trawie i obserwowałam co się pojawia. Było to tak wdzięczne i niesamowite, że dzień skończył się nie wiadomo kiedy.
I przyszedł do mnie kolejny Dar… Obdarowywania siebie. Nie to, że nigdy wcześniej tego nie robiłam 😉 Ale czy pomyślałam wcześniej, że to może być Darem? A jest!
Na pewno wielu z nas zdarza się robić wiele dla innych, lub dla bliskiej osoby. Rozdawanie, oddawanie, poświęcanie się (brrrrr).
A co z Tobą? Najważniejszą osobą w Twoim życiu jesteś właśnie Ty. Najpierw Ty, potem cały świat. I to jest właśnie miejsce miłości do siebie, z którego możesz dawać innym.
Ja postanowiłam “podkręcić” ten Dar i następnego dnia na masażu Mauri moją intencją było “uhonorowanie siebie jako kobiety” 🙂 Obdarowuje siebie, dla siebie, dziękuję sobie i swoim przodkom.
Tydzień Darów trwał w najlepsze, zbliżała się Pełnia w Wadze, która snuje opowieść o relacjach. Jakoś w tym wszystkim postanowiłam zrezygnować z jednego przedsięwzięcia, odpuścić i pojechać wcześniej na święta do rodziny. Większość mieszka za granicą, więc była to dla mnie jakaś podróż w nieznane… To odpuszczenie czegoś związanego z pracą również okazało się kolejnym Darem, Darem Odpuszczania właśnie. Wdech i wydech.
I to, co wydarzyło się po przyjeździe do rodziny zachowam już dla siebie, bo było to jedno z najbardziej magicznych spotkań w moim życiu…
Na pewno każdy z nas miewa z nią różne relacje, ile rodzin, tyle okoliczności.
Kiedyś usłyszałam, że nie zmienisz rodziny, ale możesz zmienić się jedynie Ty i wtedy oni też będą inni. Przypomniałam sobie te słowa, kiedy Księżyc rozświetlił mi drogę do domu. Pełnia w Wadze – relacje ze sobą, z innymi… Jak to w końcu jest? 😉
I przyjęłam do swojego serca ten Dar, który był przy mnie cały czas i będzie na długo po mnie. Dar rodziny i wszystkich moich przodków.
Dar bezcenny, bo gdyby nie oni nie byłoby mnie dziś tutaj. A to życie jest dla mnie najcenniejszym Darem, dlatego dziękuję.
Dzięki tej uważności, jaką sobie dałam w tym czasie każdego dnia rozpoznaje kolejne Dary, które zapraszam do swojego życia. Specjalnie nie rozpisywałam się tutaj o szamańskim bębnie, który przyszedł akurat w tym tygodniu, zaplanowaniu pierwszych od wielu lat wakacji, ani innych niespodziankach, które pozytywnie mnie zaskoczyły. Tylko o tym, co odnalazłam nie szukając wcale daleko.
Wiem, jak działa współczesny świat, jak porównujemy się z innymi, z tym, czego nam brakuje. Ale tak, jak Księżyc ma swoje cykle, tak my dochodzimy do swojej Pełni w każdym procesie. Kiedyś Wam o tym zaśpiewam 🙂
A Ty jakie Dary trzymasz w swoim sercu?