Podróż do wewnątrz
JESIENNO-ZIMOWA PODRÓŻ DO WEWNĄTRZ
Późna jesień i zima to dla wielu z nas dość trudny czas. Choć nie do końca potrafimy odnaleźć w sobie przyczynę tych trudność, czujemy każdą cząstką siebie, że coś się zmienia, coś dzieje się w naszym wewnętrznym świecie.
Z jednej strony odzywa się w nas potrzeba wyciszenia, swoistego letargu i jest to naturalnie wpisane w koło zmian. Niczym niedźwiedzie zapadające w zimowy sen w swojej gawrze my kierujemy się do wewnątrz.
Natomiast z drugiej strony, pojawia się coś, co zaburza naturalny rytm. Chwilę po łagodnym jesiennym kołysaniu, nagle nasz świat zostaje rozświetlony tysiącami światełek, dźwięków i dość sztucznej wesołości. Zamiast kontynuować spokojnie zanurzanie się w sobie, uziemianie, zostajemy na siłę wrzuceni w kolorowy, zanadto dźwięczący i komercyjny świat świąt, a tuż po nim w szaleństwo sylwestrowo-karnawałowych zabaw.
Późna jesień i zima tak jak pozostałe pory roku, mocno w nas rezonują. Oddziałują na nasze tu i teraz. Zaczerpnijmy z tego czasu. Z czasu dla nas.
A jednak nie jest to takie proste. W ferworze przygotowań wszystkiego, co musimy, co ma spełniać oczekiwania, umyka nam to, co ważne. A w naszym wewnętrznym świecie pojawiają się konflikty. Pewien rodzaj oporu przed systemowo-programowym działaniem, głuchym na wołania naturalnych potrzeb. A my…
Potrzebujemy mocnego czucia siebie.
Potrzebujemy znalezienia siebie w relacjach.
Potrzebujemy odnalezienia przestrzeni w sobie, w której możemy się zanurzyć i dotknąć mocnego ziemskiego aspektu naszego życia.
Niegdyś nasi przodkowie, długie zimowe wieczory spędzali w kojącym świetle ognia, zwalniali rezonując z naturą. Był to dla nich czas, gdy to, co na zewnątrz zamierało, by mogli spotkać się z tym, co w środku.
SPOTKAJ SIĘ Z TYM, CO W TOBIE ŻYWE
Dlatego zima to czas na zatopienie się w tym, co wybrzmiewa w naszym wnętrzu, w tym, co rezonuje z zimową energią. Bo w skupieniu i wycofaniu widać więcej. Stajemy się wędrowcami, naszą mapą jest intuicja i uważne słuchanie tego, co mamy sobie do powiedzenia. Droga wędrowca bywa trudna, szczególnie gdy wyruszamy w nią sami, szczególnie gdy w wewnętrznym świecie skryliśmy to, czemu miejsca nie umiemy dać w jasności. Ciemność to nieodzowny element cyklu wzrastania, czas na uporządkowanie i przygotowanie przestrzeni do przebudzenia. Warto z niej czerpać.
MYŚLĄ, SŁOWEM, RUCHEM…
Zimowe wycofanie z zewnętrznego świata to moment kontemplacji, czas, w którym możemy pozwolić, aby to, co jest w nas głęboko łagodnie wypływało na zewnątrz. Jest wiele dróg, aby przepracować emocje, uwolnić i odpuścić.
Zanurzenie się w sobie w medytacji pozwala dotknąć emocji zagłuszanych na co dzień. Tych, które wydają się zbyt mało istotne, aby się nad nimi pochylić. Jednak, gdy uwalniamy głowę od odpowiedzialności dźwigania każdego dnia, otwieramy się na miłość, na jej cudownie karmiącą siłę.
Transformowanie emocji poprzez słowa, które mają moc wręcz wylewania się z nas na papier, pozwalają na odkrywanie więcej i więcej. Zanurzeni głęboko we własnym świecie wypisując go z siebie, w pewien sposób tworzymy nowe. Otwieramy po kolei drzwi do zamkniętych obszarów, o których istnieniu nawet nie wiedzieliśmy, a które trzymały nas z zaklętym kręgu przyzwyczajeń i narzuconych ról. Wpuszczamy powietrze w te przestrzenie, nadając im nowych wartości.
Ruch w tym procesie z pewnością jest naszym wielkim sprzymierzeńcem. Poprzez taniec lub jogę możemy poczuć ten przepływ, zasymilować i oddać. Poruszając naszym ciałem uruchamiamy energetyczne ośrodki, łagodnie przepuszczamy myśli i emocje, odblokowując kanały, krusząc zastane w nas schematy.
Dróg i możliwości na spotkanie z tym, co wewnątrz jest wiele…
PŁYNIEMY MOCNO DO ŚRODKA MEANDRAMI NASZYCH DOŚWIADCZEŃ
W energetycznym przepływie, w oddawaniu tego, co niepotrzebne, nie nasze odkrywamy siebie mocniej. Ścieramy patynę wszelkiego muszę, zdmuchujemy kurz wiecznego dążenia do doskonałości. Przecieramy kanały, którymi sączy się łagodnie nasza prawdziwość, nieuformowana, niedoskonała. A to nas uziemia, pozwala na odkrycie głosu, który mówi nam, jacy jesteśmy.
Dlatego zimowe przepływy są tak niezwykłe, nasycają nas powolną energią, czasem przepływa ona przez smutek, czasem towarzyszy jej strach i tęsknota. Dzięki nim robimy przestrzeń na nowe, na cudowne wiosenne rozkwitanie.
RETROGRADACJA WENUS W PODRÓŻY DO WEWNĄTRZ
Zimowa retrogradująca Wenus oraz fakt, że jesteśmy w roku szóstki otwiera w nas mocno przestrzeń relacji, miłości i uzdrawiania.
Retrogradacja to czas nauki i głębokiej autorefleksji. I choć dzieje się wtedy w nas dużo, otwiera się również przestrzeń na przemyślenia, porządkowanie i pożegnania. Wenus w Koziorożcu prowadzi nas tej zimy również w podróży po relacjach.
To moment, gdy możemy odnaleźć odpowiedzi na pytania:
Jak to czuję?
Jak mi z tym jest?
Co chcę pożegnać?
Wenus budzi obszar serca, porusza przestrzeń miłości, kochania i przyjemności. Przyjmując jakość archetypu Byka wycofuje nas do środka, byśmy tam mogli poddać pod wątpliwość obecny system wartości, na którym budujemy jakość naszego życia. Zweryfikować związki i relacje. Koziorożec, kardynalny archetyp żywiołu ziemi, w którym następuje retrogradacja potęguje w nas zdolność do introspekcji, do wyciągania wniosków z decyzji, jakie podejmujemy w życiu.
Zima i towarzysząca jej ciemność to czas, w którym w naszym wewnętrznym świecie wiele się dzieje, warto zanurzyć się w głębokiej kontemplacji tego, co w nim wybrzmiewa i przygotować się na rozkwitanie w pierwszych ciepłych promieniach słońca.